poniedziałek, 24 listopada 2014

Czy Tobie przydała się Chustka?


O blogerce piszącej pod pseudonimem Chustka usłyszałam w mediach. Nie pamiętam nawet czy to był wywiad, czy spot, czy jakiś news w serwisie informacyjnym.
Kilka miesięcy później moja ulubiona stacja radiowa wyemitowała rozmowę z blogerką Chustką: " Żeby Janek kochał życie ". Audycję prowadziła pani Agata Kowalska, a gośćmi programu byli: Joanna Sałyga z mężem Piotrem i psycholog. Joanna Sałyga jak się okazało, to właśnie blogerka " Chustka ". Opowiadała o swojej chorobie nowotworowej, o wielkiej miłości do syna, o miłości do mężczyzny swojego życia i o odchodzeniu. Program był wyemitowany jako powtórka, już po śmierci Joanny.

Joanna weszła w taki etap swojego życia, gdzie wszystko zaczęło układać się po jej myśli. Zakończyła pracę w korporacji, podjęła wyzwanie rozpoczęcia pracy na własny rachunek, poznała mężczyznę swojego życia. Miała też największą miłością swojego życia - pięcioletniego synka. Wtedy  okazało się, że jest poważnie chora. Dla Synka Jana, jak go czasem nazywała Giancarlo zaczęła pisać bloga, kiedy dowiedziała się, że choruje na nowotwór. Drugi wpis na tym blogu stał się później najbardziej medialnym wpisem Joasi.

http://chustka.blogspot.com/2010/04/cos-o-sobie-niedzielne-podsumowanie.html

Audycja radiowa wstrząsnęła mną.
Jak rozmawiać z pięcioletnim synem o własnej śmierci. Jak powiedzieć mu, że kiedyś zabraknie mamy, która jest mu najbliższą osobą? Jak powiedzieć, że to " kiedyś " jest bardzo blisko.
Słuchałam tej audycji w pracy. Odłożyłam na bok wszystkie papiery, zamknęłam drzwi do pokoju od wewnątrz.
Słuchałam o ogromnej miłości matki do dziecka. O niesamowitym szacunku do małego człowieka. O słowach bardzo prostych i bolących, które trzeba było wypowiedzieć, aby Janek miał czas oswoić się z myślą, że jego mama jest tak chora, że niedługo jej zabraknie. Domyślam się, że mimo wszystko do końca wierzył że jego mama wyzdrowieje.
Nie jestem w stanie wyobrazić sobie bólu małego dziecka, które traci mamę. Nie jestem w stanie wyobrazić sobie bólu matki, która zostawia swoje dziecko. Próbowałam, mam dwoje dzieci. Samo wyobrażenie takiej sytuacji niesie rozpacz. Joanna napisała " pytam retorycznie: czy On mi kiedyś wybaczy, że dźwiga takie brzemię z dzieciństwa? "

Po zakończeniu audycji wyszukałam w sieci blog Joasi. Nie mogłam przestać czytać. zaczynałam w pracy, pędziłam do domu, żeby włączyć komputer. Interesowała mnie nie tylko treść, ale jej sposób pisania. Charakterystyczne poczucie humoru. Tak trafnie opisał ją po śmierci jej mąż - nie mąż:

"Joanna kochała życie. Potrafiła czerpać z niego pełnymi garściami. Była wyraźna w poglądach i konkretna w decyzjach. Gdy kochała, to bezgranicznie, gdy jadła, to każdy kęs był intensywnie smakowany, gdy pomagała, to z całych sił, a gdy pisała, to "z brzucha".
Jeśli poszukujecie w Jej życiu dobra, to było go sporo. Jeśli zła, to też pewnie się uda. Joanna była zwykłym człowiekiem. Ona po prostu żyła bardziej, intensywniej, była wyraźniejsza. Dlatego wielu Ją kochało, i wielu nienawidziło ".

Czułam, że Joanna była pokrewną mi duszą. Mam podobny apetyt na życie. Uwielbiam celebrować codzienność. Bywam bezkompromisowa w ocenach. Potrafię być dobra, ale czasem pokazuję pazury. Mam podobne poczucie humoru.
Kiedy dotarłam do końca bloga, wysłuchałam wszystkich audycji, w których wystąpiła Joanna, a do których są odnośniki na blogu Chustki. Przeczytałam kilka wywiadów z nią.
Nigdy wcześniej nie spotkałam matki, która by traktowała swoje dziecko z tak ogromnym szacunkiem. Joanna odnosiła się do Janka jak do równorzędnego partnera do rozmowy, pamiętając jednocześnie że jest on małym dzieckiem, że ważny jest dobór odpowiednich słów, sposób przekazu. W każdej rozmowie z synem jest zapisana też miłość do niego.

Zazdrościłam Joasi, że tak pięknie umiała rozmawiać z synkiem. Gestem i słowem okazywała mu ciepło matczyne i szacunek.Uczyła go trudnych relacji z ludźmi.Jej syn był nad wiek rozwinięty, ale pozostał dzieckiem. Chustce udało się zachować równowagę w dbaniu o rozwój małego człowieka a jednocześnie nie odebrać mu dziecięcej radości.

Chustka stała się dla mnie kwintesencją " matkości ". Była dla mnie mamą idealną, która zawsze wie co powiedzieć, jak poruszyć każdy temat, jak zareagować na zły humor dziecka. Jak pomóc mu radzić sobie z jego emocjami. Mamą, która miała zawsze czas aby go wysłuchać, aby ogrzać mu piżamkę na kaloryferze, żeby nie wkładał zimnej po kąpieli.

 Chustka  - element garderoby, też była dla Jasia. Syn Joanny był zaniepokojony i smutny, że jego mamie, która w czasie leczenia straciła włosy, przyglądają się ludzie. Tym bardziej, że byli na wakacjach. Dla Joanny nie miało to znaczenia, ale dla Janka tak. Dlatego kupiła i założyła na głowę chustkę. Chustka, postrzegana tez jako symbol osób w trakcie leczenia nowotworów stała się tytułem bloga i internetowym nickiem Joasi. Wymyślił je Piotr, partner Joanny, jak go nazywała - nie mąż.


Tak,wiem że blog to tez trochę fikcja literacka, jakaś kreacja. Wiem, że Joanna pisząc do syna, chciała zachować te ważne ale i dobre wspólne chwile.Ale i tak stałam się jedną z fanek Joanny, mimo, że z jej blogiem i wypowiedziami w mediach zetknęłam się dopiero po jej śmierci.

Jestem typem wrażliwca. Przeczytałam wiele ważnych książek, ważnych dla moich emocji. Widziałam kilka wspaniałych filmów, które w jakimś momencie mojego życia niezmiernie mnie poruszyły. Po każdej niezwykłej książce, po każdym niesamowitym filmie obiecywałam sobie " moje życie się zmieni ". I co ? Jasne, że nic. Dalej tkwiłam w tym samym punkcie.
Nie wiem jak to się stało i dlaczego. Ale blog Joanny odmienił mnie w tydzień. Odmienił moje życie i odmienia nadal, choć zmiany wytraciły trochę swój impet. Kiedy został wydany w formie książki, nie mogłam się oprzeć i kupiłam. Przeczytałam jeszcze raz. Wiem, że poszłam dobrą drogą, którą pokazała mi Chustka. Od Chustki zaczęła się też moja przygoda z czytaniem blogów i kilka ciekawych wirtualnych znajomości.

" Czy Tobie przydała się Chustka " to pytanie nie męża Joanny, które postawił na Jej blogu w dniu kiedy odeszła.


poniedziałek, 17 listopada 2014

Blogoczytanie

O istnieniu blogów dowiedziałam się z... programu w telewizji. Redaktor Dorota Wellman, w swoim programie rozmawiała z kilkunastoletnią dziewczynką, która prowadziła bloga. Nastolatka opisała tam emocje towarzyszące chorobie i śmierci jej taty. Blog był też zapisem czasu żałoby, codziennego życia w tych trudnych chwilach i powolnego adaptowania się do nowych okoliczności. Była to dla niej forma terapii, miejsce gdzie bez skrępowania mogła zapisać wszystkie uczucia.
Któregoś dnia ktoś w sieci znalazł jej zapiski i bardzo poruszony sytuacją nastolatki oraz jej dojrzałością i sposobem pisania pokazał jej blog przyjaciołom. Oni kolejnym, a tamci następnym... w ten sposób jej blog został jako jeden z pierwszych w Polsce - blogiem roku.
                   Potem coraz częściej spotykałam informacje o blogach, na portalach informacyjnych często znajdowałam ciekawy artykuł będący fragmentem bloga, ale nigdy nie miałam ochoty czytać nic ponad to co znalazłam na stronie głównej. Nie zachęciły mnie nawet blogi celebrytów, gwiazd, gwiazdeczek, ludzi świata polityki, filmu itd...
                

                 Nie pamiętam, kiedy pierwszy raz usłyszałam o Chustce. Gdzieś w natłoku codziennych informacji dotarło do mnie, że blogerka, bardzo aktywna, cudowna, zdobywa kolejne nagrody, było coś o raku.


                W listopadzie 2012 roku radio TOK fm wyemitowało audycję archiwalną, której bohaterką była Joanna Sałyga znana jako Chustka. Joanna, która zmarła dwa - trzy tygodnie przed powtórką audycji. Program był wspomnieniem o Joannie.

Joanna. Matka, kobieta zakochana, biznes woman, nieżona, żona,  blogerka. Zbyt długo bagatelizowała objawy. Czy to bardzo skróciło jej życie? Od momentu wykrycia choroby do śmierci Joanny minęły dwa lata.

Siedziałam w pracy nad stertą papierów i słuchałam głosu Joanny, której już nie było wśród żywych. Joanna opowiadała o synku, o miłości do dziecka, o tym jak oswaja go z myślą, że odejdzie. Opowiadała o mężczyźnie swojego życia, o seksie w chorobie nowotworowej. Byłam poruszona, przerażona, zauroczona....
Odłożyłam papiery i znalazłam w sieci bloga Joanny. Zaczęłam od pierwszego wpisu

http://chustka.blogspot.com/2010/04/cos-o-sobie-niedzielne-podsumowanie.html

i wsiąkłam.

Czytałam w pracy zaraz po przyjściu, w czasie przerwy i po przerwie, w domu....
Odpowiadał mi styl pisania Joanny, jej bezkompromisowość połączona z ciepłem. Odpowiadało mi jej poczucie humoru, inteligencja. Zazdrościłam cudownego kontaktu z synem i sposobu na wychowywanie go.
Były rzeczy, które mnie wkurzały.
W zeszłym roku kupiłam zapis bloga Joanny wydany w formie książki. Przeczytałam jeszcze raz. I znowu śmiałam się, płakałam, byłam zła i zaskoczona.

Tak zaczęła się moja przygoda z blogami. U Joanny znalazłam link do Zorkowni. Do innych blogów zajrzałam ze strony głównej poczytnego portalu internetowego.Z tych zostały ze mną dwa. A z nich trafiłam do kolejnych. Czytam też bloga mojej koleżanki o rodzicielstwie i książkach.

A blog Joanny? Zmienił moje życie. Dosłownie. Niezależnie co myślę dziś, kiedy emocje dawno już opadły.
Nieraz było tak, że poruszyła mnie jakaś książka, jakieś wydarzenie. Zawsze mówiłam wtedy sobie: " to mnie zmieni ". I nic się nie działo.
Nie wiem dlaczego, ale Chustka podziałała. Dała mi siłę do walki z wiatrakami. Bije się z nimi do dziś.

wtorek, 11 listopada 2014

Poległam

Kiedy zaszłam w ciążę, powolutku robiłam sobie przegląd rzeczy, które mogę czy muszę kupić dla mojego maleństwa. Przeglądając różne fora internetowe, często niechcący trafiałam na opisy akcesoriów dla niemowlaków. W ten sposób najpierw skompletowałam listę produktów... których kupować nie będę :)

Po pierwsze - pieluchy jednorazowe - do ich wyrobu podobno używa się odpowiednio spreparowanej ropy naftowej  Wniosek nasunął się sam. Powrót do starych metod. Tetra. Mam niezłą pralkę, pieluchy schną szybko, proszki są coraz lepsze. Prasować może nawet starsza córka, w końcu to będzie 10 - 12 pieluch na dzień. A pieluszki jednorazowe przydadzą się w szpitalu, na spacery, wizyty w przychodni czy u rodziny.

Po drugie - butelki i smoczki uspokajacze - zaburzają laktacje, powodują wady zgryzu.Butelki kupiłam na wszelki wypadek i na przyszłość.Można je modyfikować i będą służyć jako kubeczki. Cena była korzystna. Między innymi w zestawie był też smoczek uspokajacz. Wszystko trafiło do głębokiej szuflady " na zaś "


No cóż.

Pieluszki tetrowe służą nam świetnie jako podkłady, kiedy kładziemy malutką gdzie indziej, niż w jej łóżeczku. Rewelacyjnie zastępują śliniaki.Na pupkę malutkiej trafiły chyba trzy razy. Skończyło się otarciami udek. Nasze małe cudo mało śpi w dzień. Wyobraziłam sobie jak usypia a po kilku minutach budzi się bo ma mokro i tak w kółko. Kupujemy jednorazowe.

Butelka została użyta już w szpitalu. Nie miałam półtora dnia mleka, nie trafiłam na sensowne porady laktacyjne, spanikowałam. Bałam się karmić strzykawką bo tłoczki w nich nie zawsze pracują płynnie.
Córeczka miała bardzo słabo wykształcony zwieracz żołądka i pokarm zatrzymywał się jej w przełyku. Zanim spłynął dalej cofał się z powrotem. Wymyśliłam, że będę karmić ją niemal pionowo z przerwami co kilka łyków. Bardzo pomogło, ale piersią byłoby ciężko to zrobić.
Teraz córeczka ma cztery i pół miesiąca i pierś służy głównie do tego aby się napić i possać zamiast smoczka. Na efektywne wyssanie z piersi tego co najwartościowsze i najgłębiej moja malutka jest już za leniwa. To efekt karmienia butelką.

Smoczek uspokajacz. Oczywiście, że podałam w desperacji po 15 godzinnym dyżurze z piersią w ustach miesięcznej córeczki. Próbę ponowiłam tydzień temu i wczoraj i dzisiaj.... Panna T. uwielbia spędzać czas przyssana do piersi. W dzień, poza spacerami nie chce inaczej spać. Muszę leżeć z nią, a ona albo ma moją pierś w buzi, albo co chwila ją łapie i podsysa. I tak nawet trzy godziny. Wymyśliłam, że będę jej podawać smoczek tylko na czas dziennych drzemek. Na szczęście ona jest mądrzejsza ode mnie i nie chce smoczka.

Myślę, że jakbym tak poszukała w pamięci to jeszcze bym znalazła kilka zasad, które złamałam przy pierwszym podejściu, ech...

a może to tylko moje wygodnictwo i lenistwo?