wtorek, 30 czerwca 2015

Cztery pokolenia kobiet


Na jednej z maleńkich wysepek norweskiego archipelagu Vesteralen mieszka dziewczynka, która żółtym ołówkiem w żółtym notesie, niewiele większym od jej dłoni zapisuje swoje najbardziej skrywane emocje. Musi  dokładnie chować swój pamiętnik, aby On go nie odnalazł, bo przecież pisze też o Nim. Ten pierwszy zapisany zeszycik jest pierwszym z wielu pamiętników. W nim kilkuletnia Herbjorg pisze o wszystkim co ją niszczy, a o czym nikomu nie może powiedzieć.

" Notesy są lepsze od wieczornej modlitwy. Mówię w nich prosto z mostu, jak jest, i nie potrzebuję o nic prosić. "

Kto wie, może dzięki tym zapiskom rozwija się niesamowity talent literacki Herbjorg Wassmo ?
" Stulecie " to saga o kobietach.
Historia zaczyna się od prababki o imionach Sara Suzanne. A w zasadzie od jej portretu stanowiącego część ołtarza katedry na Lofotach.
Bardzo polubiłam Sarę. Jest mi bliska. Podobnie jak ja przez wiele lat szukała w codziennym życiu czegoś nadzwyczajnego. Tak jak ja była szczęśliwa, ale.. Gdzieś musi być przecież coś więcej, jakaś magia, poezja, wielkie emocje, uczucia, doznania. Świat staje się tym większy im więcej o nim wiemy, a wtedy chcemy wiedzieć jeszcze więcej.
Najmniej polubiłam Elidę. Na nią patrzę przez pryzmat własnego dzieciństwa.Byłam zostawiona na kilka lat pod opieką dziadków. Rodziców widywałam. Pokazywali się na kilka chwil raz lub dwa razy w miesiącu. Nigdy nie zrozumiem kobiety, która zostawia swoje dzieci na przechowanie u innych, a jeszcze trudniej mi zrozumieć, że po latach zabiera je z powrotem, wyrywa je z korzeniami z dobrego, ciepłego domu, który stworzyli jej córce inni ludzie.
Hjordis jest tą dziewczynką, która najpierw zostaje odesłana z rodzinnego domu do ciotki, nie rozumie dlaczego tak się stało i tęskni za nim mimo, że nie zawsze było jej łatwo wśród licznego rodzeństwa i przy matce wiecznie czymś zajętej. Jest jej znacznie trudniej, kiedy niemal siłą po kilku latach matka zabiera ją z powrotem, z domu, w którym znalazła spokój, miłość i rodzinne ciepło.
Herbjorg, córka Hjordis rodzi się zimą 1942 roku. Jej narodzinom towarzyszą rozmowy o potyczkach z nazistami a poród odbiera położna z postrzałem w plecach. Pierwsze lata jej dzieciństwa nie są szczęśliwe. Pisze o tym czasie tak:

" Jeżeli chodzi o własną historię, to mało wiem i pamiętam z tych rzeczy, które mnie ukształtowały. Być może dlatego, że nie chcę pamiętać. Zużyłam wiele energii, aby jak najszybciej pójść dalej. Zupełnie jakby można było zbudować przyszłość, nie oglądając się wstecz "

" Stulecie " mnie urzekło. To piękna, klimatyczna książka. Opowiada o prawdziwych kobietach, o tym jakie są, bez koloryzowania. Piękne są te literackie portrety. Pokazują siłę i słabości, Opowiadają o dokonywaniu wyborów, a czasem o niemożności ich dokonania. O samotności w domu pełnym ludzi. Mężczyźni, którzy mogą poznawać cały świat są tłem dla świata kobiet.przypisanych do swoich domów, ziemi, dzieci, mężów, konwenansów.
To niesamowita książka, pełna prawdziwych historii, ale i niedopowiedzeń w chwilach, o których ciężko pisać.

" Stulecie " autorstwa Herbjorg Wassmo to kolejna perełka literatury skandynawskiej, tym razem norweskiej, która znalazłam dzięki wyzwaniu :

http://rudymspojrzeniemnaswiat.blogspot.com/2014/11/czytamy-literature-skandynawska-i.html


środa, 24 czerwca 2015

Kapitan Worse

" Kapitan Worse " to niepozorna, mała książeczka autorstwa Alexandra L. Kiellanda.
Ten norweski pisarz, żyjący na przełomie XIX i XX wieku przedstawiany jest jako jeden z wielkiej czwórki norweskich klasyków. W swojej twórczości zajmował się głównie przejawami zła w życiu społecznym. Walczył z zakłamaniem, pruderią i fanatyzmem religijnym.
Książkę wyciągnęła z półki w bibliotece moja córka, znając moje zamiłowanie do marynistyki, Zobaczyła w tytule słowo " kapitan ", na okładce koło sterowe i marynistyczną grafikę, więc uznała, że to coś dla mnie, tym bardziej, że autorem jest Norweg więc książka pasowałaby też do wyzwania w jakim biorę udział już pięć miesięcy :)

http://rudymspojrzeniemnaswiat.blogspot.com/2014/11/czytamy-literature-skandynawska-i.html


Tematyki morskiej w tej noweli niewiele.
Jest za to doświadczony wilk morski, tytułowy kapitan Worse. Mężczyzna po sześćdziesiątce, wdowiec, w doskonalej kondycji, zaradny, pracowity. Jest właścicielem domu, rozlicznych interesów, współwłaścicielem firmy " Garman & Worse ". W jego sąsiedztwie mieszka młodziutka i piękna Sara. Kapitanowi nie śni się nawet, że mógłby ją zdobyć. Nie wie jednak, że jej matka ma wobec niego własny plan. Gdyby wiedział, nigdy nie poszedłby na zebranie sekty Haugian, które organizowała wdowa Torvestad, matka Sary.

" Kapitan Worse " to opowieść o tych co " wiedzą lepiej ". Na podstawie własnych doświadczeń, wierzeń, przekonań organizują życie wszystkim dookoła, bo wydaje im się, że posiedli receptę na uszczęśliwienie najbliższych, bliźnich i na zbawienie całego świata.
To opowieść o zaślepieniu religijnym.To też przestroga, aby zawsze być wiernemu samemu sobie i uważać jakie kompromisy się akceptuje.

Wilk morski Kapitan Worse, jego uczeń, nieśmiały Laudritz, piękna, mądra ale nie asertywna Sara, naturalna i żywiołowa Henrietta, charyzmatyczny i przystojny Hans. Czy poradzą sobie z niszczycielską siłą cudzych planów i z fanatyzmem ? 

Zapraszam do lektury.

Lubię gotować

Gotować lubię i umiem. W zasadzie mogę powiedzieć, że samo się :) To znaczy nikt mnie gotować nie uczył. Nie wiem, czy zadziałały geny
( wszyscy w rodzinie od strony taty świetnie gotują, moja mama też
serwuje pyszności ) czy to, że spędzałam czas w kuchni podpatrując mimo woli ?
Oczywiście mistrzynią nie jestem, pewnie wielu uznanych kucharzy za głowę by się złapało patrząc na moje kuchenne metody lub próbując moich potraw. Cały czas się uczę, wyszukuję nowe przepisy. zdecydowanie najgorzej idzie mi z pieczeniem ciast, ale robię postępy.


Skarbnicą przepisów i porad jest internet, ale oczywiście trzeba je weryfikować, sprawdzać w różnych źródłach.
Najbardziej lubię serwis  " Wielkie żarcie ".

W domu mam najulubieńszą książkę kucharską. Niedużą, nieopasłą a pełną ciekawych przepisów na popularne dania z różnych krajów. Łatwo je przygotować korzystając z produktów dostępnych czasem w osiedlowym sklepie a czasem w delikatesach, ale są to rzeczy do kupienia bez konieczności marnowania wielu godzin na ich szukanie i nie rujnujące kieszeni, czasem dające zastąpić się innym dodatkiem ( są potrawy wymagające specyficznych przypraw, których użyjemy niewiele, a nieprędko wykorzystamy je znowu ).
Oto ona :) :



Najbardziej lubię krótkie porady.
Jak gotować aby produkty nie traciły na wartości i na smaku
Jak przygotować coś aby uzyskać dokładnie ten efekt, o który mi chodzi
Jak uniknąć bałaganu w kuchni :)
i tak dalej...
Od czasu do czasu będę chciała podzielić się z Wami moimi poradami :)

piątek, 12 czerwca 2015

Tołpa

Od jakiegoś czasu staram się eliminować ze swojej diety i kosmetyków tyle chemii ile się da.
Czytam pilnie etykiety. Ale o ile te z zakupów spożywczych są dla mnie w dużej części zrozumiałe o tyle te z kosmetyków nie koniecznie.
Od kiedy znajoma, ale też autorka bardzo fajnego bloga ( http://rudymspojrzeniemnaswiat.blogspot.com/ ) poleciła mi stronę swojej koleżanki :) blogerki  - http://www.srokao.pl/ - czytanie kosmetycznych składów stało się trochę prostsze.
Sroka wspomina czasem o kosmetykach dostępnych w znanym dyskoncie, z szyldu którego uśmiecha się czerowny owad w czarne kropeczki :). Sklep ten ma swoją markę kosmetyczną " BeBeauty" i jak się okazało producentem tej serii jest firma Tołpa.
Poszłam do " Biedronki " bo przecież chcę " BeBeauty" :) jednak nie skusiłam się na żaden z produktów z tej serii. Różnica w składach kosmetyków mających na etykiecie " Tołpa " a tych z etykietą " BeBeauty" jednak jest dość duża.
Stąd po raz pierwszy na półkę w mojej łazience trafiły kosmetyki Tołpy.

Na pierwszy ogień poszedł Stymulujący szampon wzmacniający z kiełkami soi.
Zawsze na początku wącham. Jest to dla mnie chyba najważniejszy test. Jestem bardzo wrażliwa na zapachy, więc nawet jak świetny kosmetyk pachnie w sposób dla mnie nie do zaakceptowania to go nie kupię.
Szampon pachnie delikatnie i naturalnie. Zapach faktycznie przypomina woń świeżych kiełków.
Ma fajną gęstą konsystencję.
Dobrze się spłukuje.
Jego zdecydowanym plusem jest skład. A jeszcze większym to czego w tym składzie nie ma. Mianowicie nie ma SLS, PEG, parabenów i pochodnych formaldehydu.
Brak SLS sprawia niestety, że szampon jest mało wydajny, nie pieni się. Dziś przeczytałam, że w takich przypadkach należy zastosować" metodę kubeczkową ". Czyli taką ilość szamponu jaką zużywamy zwykle, wlewamy do buteleczki z wodą ( około pól szklanki wody ) i mieszamy tak długo aż szampon rozprowadzi się w wodzie i spieni. Dopiero wtedy myjemy głowę. Spróbuje dziś, może efekty będą lepsze :)
SLS dokładniej też czyści włosy niż naturalne składniki, więc szamponem bez tego detergentu muszę myć głowę trochę częściej. Nie wiem czemu, troszkę mnie po nim swędzi skóra głowy.


Do szamponu dobrałam odżywkę, a ponieważ akurat nie było tej z soją wybrałam Nawilżającą odżywkę - maskę zwiększającą objętość, z gardenią tahitańską.
Zapach :) delikatny, subtelna kwiatowa woń.
Dość gęsta, w dotyku jedwabista. I takie po jej użyciu są włosy, pięknie się rozczesują. Natomiast efektu większej objętości nie zauważyłam, ani żadnych innych spektakularnych korzyści z jej używania.
Znowu największą zaletą jest skład.


Łagodny żel do mycia twarzy i oczu z ekstraktem z kwiatów bławatka i ekstraktem z korzenia lukrecji.
To trzeci kosmetyk tej marki kupiony na próbę i okazał się strzałem w dziesiątkę :)
Zapach oczywiście :) bardzo delikatny, jakby trawiasto kwiatowy.
Konsystencja idealna, żel jest gęstawy, ale jednocześnie płynny, łatwo rozprowadza się na twarzy ale nie spływa z niej ani z rąk.
Bardzo wydajny i według mnie bardzo dobrze oczyszcza, zmywa nawet mocny makijaż ( po drugim umyciu ) po użyciu go czuję, że moja cera jest czysta i miękka.
Myślę, że zostanie ze mną na dłużej, może wypróbuję jeszcze inne żele z tej serii.

Krótkie podsumowanie zatem...

Szampon jeszcze przejdzie test kubeczkowy, zobaczę czy to coś zmieni, czy włosy zostaną dłużej swieże i czy przestanie swędzieć mnie skóra głowy.
Odżywka, dobra ale spodziewałam się chyba więcej.
Żel do mycia twarzy, jak dla mnie rewelacja.
Plus ogromny to skład tych kosmetyków.
Myślę, że przygoda z tą marką dopiero się dla mnie zaczyna.