wtorek, 8 marca 2016

Efekt " scenariusza "

Długo się zbierałam, aby napisać te kilka słów. Czas mi płynie między palcami.

Jak wspomniałam wcześniej, zaskoczyła mnie bardzo pozytywna i entuzjastyczna reakcja na moją pierwszą scenariuszową próbkę.
Bardzo miło wspominam dzień, w którym zostałam zaproszona do uczestnictwa w konferencji organizowanej w szkole córki starszej. Była ona związana z obchodami dni wegetarianizmu, weganizmu, zdrowego stylu życia. Poproszono mnie o kilka słów dotyczących inspiracji dla scenariusza.Uścisnęłam też dłonie debiutującym aktorom.
Zostałam poczęstowana smakołykami przygotowanymi na ten dzień przez uczniów szkoły. Po raz pierwszy jadłam tartę z buraka i piłam buraczane soki z dodatkami innych warzyw. Wszystko było pyszne.
Później smakołykami mogli się częstować wszyscy. Przykro było patrzeć jak młodzież, wcześniej deklarująca głód prowadzący niemal do omdlenia, nie chciała nawet patrzeć na podane wegetariańskie przysmaki. Bez próbowania skazali dania na zapomnienie, a szkoda.
Oczywiście jedną z atrakcji konferencji był pokaz filmiku, który nagrała młodzież wg scenariusza. To, że filmik ten w ogóle powstał było nie lada wyczynem.
Na początku aktorzy mieli się udać do jakiejś pizzerii, ale okazało się, że może być kłopot ze zdobyciem zgody kierownika lokalu na nagrywanie.
Przenieśli się zatem do szkolnej restauracji, ale zostali wyproszeni pod pretekstem dezorganizacji pracy w lokalu.
Ostatecznie wylądowali w sali do ping ponga.
Po obiecanej w szkole kamerze została tylko zapomniana obietnica. Filmik został nagrany pożyczonym od kolegi aparatem z funkcją nagrywania. W związku z tym jakość i nagłośnienie nie są najlepsze,  tym bardziej, że w niemal pustej sali powstawało naturalne echo.
Kiedy już wydawało się, że to koniec kłopotów, okazało się, że szkolny sprzęt nie jest w stanie odczytać filmu zapisanego w innym formacie. Tu należą się słowa uznania dla mojej córki, która po kilku godzinach pracy, tak przekonwertowała filmik, że można go obejrzeć chyba w każdym formacie.
Jakość nagrania nie powala na kolana, aktorzy bardzo stremowani, ale wyszło fajnie. No i jak to się mówi, pierwsze koty za płoty.

Z próżności pochwaliłam się też scenariuszem na FB. :) tam też złożyłam podziękowania aktorom, którzy wcielili się w rolę bohaterów mojego scenariusza.
Kilka osób mi pogratulowało. Największym zaskoczeniem była reakcja mojego znajomego z Wrocławia - Sławka.
Nie wiem czemu, ale tematyka scenariusza bardzo go zafrapowała. Zadzwonił do mnie nawet, mimo, że telefonicznie rozmawiamy niezwykle rzadko. Próbował dowiedzieć się czegoś bliższego na temat tekstu, który napisałam i był zaniepokojony czy nie jest on przypadkiem próbą propagandy.
Tonem nieznoszącym sprzeciwu oświadczył, że nie mam prawa promować wegetarianizmu a tym bardziej weganizmu, bo nie ma żadnego uzasadnienia dla wyboru takiego sposobu odżywiania.
Najbardziej zaskoczyła mnie gwałtowność reakcji i słowa " nie masz prawa ".
No cóż, w świecie wolnym , demokratycznym wolno mi mówić i pisać co tylko ślina mi na język przyniesie o ile nie łamie prawa danego państwa i nie propaguję idei uznanych za zbrodnicze, szkodliwe.
O ile zatem nie namawiam do fanatyzmu, totalitaryzmu, satanizmu itd... wolno mi promować każdą ideę i każdemu wolno się z moją racją zgodzić lub nie.
Myślę, że następny wpis będzie o mięsie, wege itp...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz