piątek, 19 sierpnia 2016

BLW



Większość dorosłych ludzi ma wolność w wyborze posiłku. Czasem ograniczają ich fundusze czy dostępność składników ale zazwyczaj mimo ograniczeń nadal mają sporo możliwości.
Okazuje się, że wybór ma też bobas.
Od kilku lat pediatrzy, dietetycy, technolodzy żywienia i  inni specjaliści zachwalają metodę karmienia dzieci, która została nazwana Baby Led Weaning. Spolszczona nawa to Bobas lubi wybór. No i bardzo medialny skrót BLW, który brzmi niemal jak zaklęcie.
Autorką tej „ innowacyjnej „ metody jest Brytyjka Gill Rapley . Położna i doradczyni laktacyjna, przez ponad 20 lat pracowała jako health visitor.  Pełniła funkcję zastępczyni dyrektora UNICEF UK Baby Friendly Initiative. Teorię baby led weaning rozwinęła podczas studiów nad gotowością rozwojową niemowląt do jedzenia stałych pokarmów, które prowadziła w trakcie badań do pracy dyplomowej. Przez wiele lat zgłębiała tematykę żywienia niemowląt i rozwoju dzieci. Jest matką trójki dorosłych dzieci, z których podobno,  każde usilnie starało się dać jej do zrozumienia, że nie potrzebują żadnej pomocy w nauce jedzenia.

Dlaczego BLW brzmi jak zaklęcie i dlaczego słowo innowacyjna pojawia się w tak zwanych psich uszkach?

Założenia są piękne. BLW to  to metoda karmienia dzieci, wspomagająca stopniowe odstawianie dziecka od pokarmów mlecznych . Polega na ominięciu etapu papek i pozwoleniu dziecku na samodzielne jedzenie. To nasza pociecha ma decydować co, ile i jak chce jeść. O jej zaletach można przeczytać na milionach stron internetowych i kilku tysiącach stron książek. Trochę mniej jest wpisów poświęconych obawom mam, które nieufnie podchodzą do nowinek.
Kiedy dziecko umie stabilnie siedzieć, choćby z podparciem, możemy je posadzić w foteliku do karmienia, ugotować pierwszego kartofelka i brokuła,  położyć na talerzyku lub bezpośrednio na blacie i pozwolić dziecku spróbować je zjeść. Wiadomo, że małe  dziecko to co weźmie do ręki wkłada zaraz do buzi. Jest więc duża szansa, że posiłek też tam trafi. Przy okazji dziecko poznaje konsystencję, może rozgnieść warzywa w rączce, rozsmarować tam gdzie sięga, wyrzucić na ziemie słuchając jak pięknie robi „ plask „.

Na temat BLW można rozmawiać godzinami, są mamy które z tego sposobu karmienia uczyniły sobie misję życiową. Taki rodzaj posłannictwa. Wieszczenia dobrej nowiny. Mama, która karmi w tradycyjny sposób staje się automatycznie niedowiarkiem, którego trzeba nawrócić. Jest złą matką, bo nie pozwala dziecku obracać w słodkich rączkach warzywek, nie karmi się nadzieją, że bobas coś zje a jeszcze może przy okazji polubi to co zjadł.

Nie poddałam się fascynacji BLW. Powód jest prosty. Według mnie jest to zwykła manipulacja, na której
„ autorka „ tej metody zarobiła niezłe pieniądze, podobnie jak pan co wymyślił ADHD. Jednocześnie mam wrażenie, że ta metoda towarzyszyła mi już kiedy moja starsza córka zaczynała poznawać nowe smaki.  Jest obecna i teraz kiedy młodsze dziecię poznaje coraz to inne potrawy, chociaż w nieco odmiennej formie, bo nie wyrzuciłam z jadłospisu moich dzieci tak zwanych papek.

Wszystko czego doświadcza malutki człowiek dzieje się za naszą przyczyną. To my rodzice jesteśmy kreatorami dziecięcych posiłków. Od nas zależy jakie potrawy i smaki pozna nasze dziecko.  
Według mnie nie ma znaczenia czy dziecko jako pierwszy posiłek dostanie marchewkowo  - ziemniakową brejkę czy ziemniaka i kawałki marchewki na talerzu. Za to ma znaczenie czy posiłek  dla dziecka ugotujemy sami, z jakiej jakości warzyw. Jeżeli zdecydujemy się na karmienie gotowym daniem ze słoiczka, czy zadamy sobie trud i sprawdzimy co producent do tego słoiczka zapakował.

Dziecko nawet karmione papką ma szansę na swoje BLW. Kto powiedział, że nie może pogrzebać w miseczce z zupką? Zobaczyć, że jest mokra, gęsta lub rzadka, porowata w dotyku. Może rączkę upapraną zupką wsadzić do buzi, posmakować. Może nawet zobaczy czy zupka robi  piękne”  plask „ o podłogę.  Z czasem zamiast papki dostanie kawałeczki jedzenia na talerzyk.  Każde dziecko wcześniej czy później dostaje swoje BLW  bo przecież do końca życia nie będzie jeść papek, w końcu dostanie do rączki większy kawałek czegoś do zjedzenia.

Rozsądni rodzice, którzy dbają o harmonijny rozwój swojego dziecka BLW stosują od zawsze. Pozwalają dotykać, smakować, czuć. Nie ważne czy na talerzu leży papka czy kawałek warzywa.
Chcą aby ich dziecko zjadło posiłek spokojnie, bez pośpiechu, w miłej atmosferze, estetycznie podany. Nie wybierają papki po to aby szybciej wlać ją dziecku do brzuszka.

Pani Gill Rapley okazała się doskonałą obserwatorką. Spisała doświadczenia  tysięcy rodziców.  Napisała o tym, co dla nich od wieków było naturalne. Dziecku należy pozwolić poznawać świat, również ten kulinarny.  Dla tych, którym zależy, jest to oczywiste, pozostałym nie pomoże moda ani kult BLW, wkurzeni wepchną dziecku do buzi  ziemniaki i brokuły, aby było szybciej, albo wyrzucą je do śmieci, zastępując mlekiem, bo wygodniej i jest pewność, że dziecko się najadło.

Gill Rapley zrobiła kawał dobrej roboty, bo zagonionym rodzicom przypomniała, że  posiłek może być ciekawy, inspirujący, że jedzenie to nie wepchnięcie do małego brzuszka możliwie dużej ilości jedzenia w jak najkrótszym czasie. Napisała, że dzieci nie wolno zmuszać do zjadania takich porcji jakie nam wydają się właściwe, one są w stanie zakomunikować, że już się najadły, lub znudziły. To już mama i tata muszą nauczyć się rozróżniać i sprawić aby dziecko było zainteresowanie posiłkiem, aż się nasyci. Nie wiem dlaczego skupiła się tylko na posiłkach stałych, dlaczego zdetronizowała jedzenie w postaci papki. A może inaczej, jej argumenty nie przekonują mnie.  Znalazła chwytliwą nazwę i prosty skrót.   Pod wieloma względami bardzo dobrze, że ukazała się taka publikacja, bo zwróciła uwagę na pomijane aspekty karmienia dzieci. Przypomniała, że jedzenie, to nie tylko dostarczenie pokarmu. Tyle, że to nadal, nic nowego, to nie jest żadna odkrywcza metoda, tylko podsumowanie wieloletnich obserwacji rodziców, którzy mają szacunek do swoich dzieci.

 BLW
Rozwój dziecka to nie tylko jedzenie. BLW powinno dotyczyć wszystkich dziedzin życia. Powinniśmy się wsłuchać w swoje dziecko, w jego potrzeby, upodobania. Jak lubi spać, co je niepokoi, co cieszy. Bobas lubi wybór nie tylko ten kulinarny.