środa, 9 marca 2016

Subiektywnie i skrótowo o jedzeniu...

Opisy uczt w czasie których stoły uginają się od nadmiaru jedzenia, jadłospisów z potrawami, których od wielu lat chyba nikt nie przyrządza, dań z ryb i mięs, których zdobycie graniczy z cudem....
Takie obrazy często spotykałam w lekturach szkolnych, tekstach źródłowych w podręczniku i niejednej powieści jaka mi wpadła w ręce. Oczywiście dotyczyły najczęściej czasów między szesnastym a dziewiętnastym wiekiem. Odzwierciedlały zwyczaje żywieniowe tylko garstki społeczeństwa, jego najbogatszych przedstawicieli. Reszta ludzi nie mogła nawet marzyć o wyszukanych jadłospisach, jedli to co wyrosło w okolicy lub na własnym polu, sporadycznie mięso upolowanego zwierza.
Do dziś pokutuje pogląd o codziennym obżarstwie w tamtych czasach, ale jest to mit mający niewiele wspólnego z prawdą i wynikający raczej z zachwytu nad jadłospisami naszych przodków. Pochłaniając oczami opisy wspaniałych potraw zapominamy najczęściej, że większość z nich dotyczy uczt wydawanych z powodu specjalnych okazji. Jedzono obficie w karnawale, na weselach, stypach, zjazdach rodzinnych. Wielkie uczty wydawano z powodu przybycia obcego poselstwa, znamienitych gości, wydarzeń, które były istotne dla polityki kraju.
Wiele obecnych badań wykazuje, że codzienny jadłospis sprzed kilkuset lat był zupełnie zwyczajny, nawet dość zamożne domy podawały potrawy mięsne na obiad głównie w niedzielę. Bardzo popularne były ryby. W dni powszednie jadano kasze, kluski, ziemniaki z sosami, kapustę, wypieki, czasem drób. W zamożniejszych domach podawano wędliny obok serów i jaj na śniadania i wieczerze. Ci, których było na to stać jadali do syta, a nawet więcej, również w poście, który nakładał ograniczenia co do rodzaju potraw a nie ich ilości.

Dziewiętnasty i dwudziesty wiek, to czasy największych i najokrutniejszych wojen. Rozwój techniki i wielu gałęzi nauki sprawił, że machina zabijania ruszyła z całą mocą. Wyniszczone działaniami wojennymi i klęskami urodzaju jak również fatalną polityką wewnętrzną kraje stawiały swoich obywateli w obliczu śmierci głodowej. Na przykład w latach 1921–1947 wskutek trzech klęsk głodu na Ukrainie zmarło około 10 milionów ludzi. Były wsie, na których zjedzono wszystkie zwierzęta, również gryzonie, robaki itp... W sposób " tajemniczy " ginęły dzieci...

Te wszystkie wydarzenia sprawiły, że kiedy po drugiej wojnie światowej można było przypuszczać, że pokój zapanuje na dłużej, ludzie najbardziej marzyli o tym żeby nigdy więcej nie czuć głodu. Wszystkie szkody w organizmie jakie poczyniły wojny, epidemie, ubóstwo najłatwiej i najszybciej było wyrównać posiłkami wysokokalorycznymi i wysokobiałkowymi. Mięso zatem stało się podstawą posiłków i było uważane za najistotniejszy ich składnik, jako źródło białka. Do tego ziemniaki lub kasze czy kluski aby zapchać brzuch i dostarczyć węglowodanów. Warzywa i owoce uznawano za mniej potrzebne. Nie mogły w tamtym czasie wystarczyć wygłodzonym ludziom. Panowała też fantastyczna moda na picie tranu, który dostarczał organizmowi tak potrzebnych witamin i kwasów tłuszczowych.
To właśnie wtedy ruszyła masowa produkcja mięsa, wspomagana antybiotykami i hormonami. Podaż zaczęła przekraczać popyt.
Do dziś w wielu domach pokutuje kult mięsa. Słowa, które pamiętam z dzieciństwa, kierowane głównie do dzieci : " zjedz mięso i kartofle, warzywa możesz zostawić "...
Nikt nie pamięta już jaka była przyczyna konieczności wprowadzenia takiego sposobu odżywiania i stał on się normą. Tylko że w dzisiejszym świecie względnego dobrobytu i zmiany stylu życia taki jadłospis przynosi nam więcej szkody niż pożytku. Coraz mniej ludzi pracuje fizycznie, są wspomagani przez rozmaite maszyny, urządzenia... Nie mamy potrzeby odbudowywania wyczerpanego, wyniszczonego organizmu. A więc zapotrzebowanie na kalorie i rodzaj pokarmu jest zupełnie inne.

Stąd bardzo cieszy opracowanie nowej piramidy żywieniowej i rozmaite akcje promujące zupełnie inny styl żywienia, dopasowany do potrzeb współczesnego człowieka.




    



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz