piątek, 24 stycznia 2014

Czytanie

Czytam od piątego roku życia. Odkąd zaczęłam nie mogę przestać. Kiedy byłam dzieckiem, nastolatką miałam wrażenie, że czytanie jest powszechne, że robi to prawie każdy. Niektórzy czytali mniej, niektórzy podobnie jak ja nie mogli oderwać się od książki.
Minęło kilkanaście lat, najmłodsze dzieci w rodzinie dorosły, komputery stały powszechne i w miarę dostępne. Okazało się, że młodsze pokolenie nie przepada za słowem pisanym, nawet w internecie szuka raczej filmów, muzyki, gier niż ciekawych artykułów.
Przez ostatnie dziesięć lat ciągle słyszę w mediach, jak żenujący jest poziom czytelnictwa w Polsce. Że dramatycznie spada ilość przeczytanych książek na osobę w roku. Że ludzie książek nie kupują. Że biblioteki pustoszeją.
No cóż, uważam że to demagogia. Komuś bardzo zależy żeby społeczeństwo uwierzyło, że jest nieoczytane. Nieoczytane czyli głupie.
To jest proces w psychologii nazywany " wbijaniem w rolę ". Jeżeli zauważy się u kogoś jakąś słabość, to ciągłe przypominanie mu o tym, wypominanie, dokuczanie, sprawia, że on sam zaczyna wierzyć w to, że jest to jego poważny problem. Później już nie tak trudno wmówić takiej osobie, że jest ona w danej kwestii do niczego i już się nie zmieni. Taka osoba z takim brzemieniem może przeżyć miesiące, lata, całe życie.
Myślę, że dokładnie  to robią nam media. Wbijają nas w rolę nieoczytanych, tępych obywateli, których jedynym zadaniem jest wypełnić określone role społeczne. A my słuchamy i wierzymy.

Jeżdżąc do pracy i wracając z niej lubię obserwować ludzi ( o ile nie usnę, albo nie czytam ).
Czasu na obserwację mam dużo, bo najpierw dojeżdżam około 20 km. do miasta stołecznego, a później muszę się przebić przez całą Warszawę. A i środowisko bardzo zróżnicowane bo i wiejskie i podmiejskie i małomiasteczkowe i wielkomiejskie. Ważna jest tez pora dnia.

Najwcześniej wyjeżdżam pociągiem o piątej rano. W większości wagonów światło jest przygaszone i ludzie śpią. Faktycznie znaleźć kogoś czytającego o tej godzinie nie jest łatwo.
Po godzinie szóstej więcej przedziałów jest rozświetlonych i ludzie chętniej wyjmują książki i prasę codzienną. Koło siódmej widać najwięcej czytającej młodzieży. no niestety czytają głównie notatki ze szkoły.
W autobusach i tramwajach rzadko kto jedzie dłużej niż dwadzieścia minut. Więc i śpiących jest mniej, za to czytających więcej. Dużo więcej. Śmiało mogę napisać, że około połowa ludzi czyta. Większość jednak książki, nieliczni prasę poranną szmatławą.

Po południu osób czytających w środkach komunikacji miejskiej i podmiejskiej zawsze jest minimum połowa wśród jadących. Siedzą, stoją, nieważne, czasem nawet w ścisku. Niektórzy tradycyjnie trzymają w dłoniach książki, inni rozmaite gadżety elektroniczne, w których przesuwają karty książek.
Myślałam, że tak jest tylko w dużym mieście, ale nie. W pociągu tendencja się utrzymuje. Wiem bo liczyłam :) Zawsze przynajmniej połowa podróżujących czyta.

Nie chcę wnikać w to co ludzie czytają, ale w uogólnieniu rzadko widuję kiepskie romansidła, czy szmirowate powieści. najczęściej czytają to co jest modne. Ale CZYTAJĄ.

Więc gdzie to nasze analfabetyczne społeczeństwo? Gdzie ono się kryje?

Może gorzej jest na małej wsi. Gdzie ludzie pracują fizycznie po dwanaście godzin i wieczorem marzą tylko o wygodnym łóżku. Gdzie biblioteki oferują tylko starsze pozycje czytelnicze.

Ale w małych miastach i w tych całkiem dużych biblioteki są świetnie zaopatrzone, nawet w nowości. Jest w czym wybierać. Na niektóre książki są zapisy. Czeka się minimum miesiąc. W kolejce kilka osób, czasem nawet dziesięć.

I to jest to społeczeństwo co nie czyta.

Małe sprostowanie.
Młodzież raczej nie czyta. Ludzie starsi też niekoniecznie.
Najwięcej  czytających to ludzie między 25 a 60 rokiem życia ( tak na oko oczywiście )
Dużo osób czyta książki z bibliotek, albo się wymieniają miedzy sobą, to pierwsze widać, drugie odgaduję z rozmów.

Moje prywatne spostrzeżenia:

Nie wiem czy książki są za drogie, być może. Tanie nie są.
Pisarz też musi zarabiać, a dobry pisarz albo pisze albo zbiera materiały, nie zarabia na niczym innym.
Ale jest kilka sposobów żeby kupić je taniej. Oficjalnie i legalnie. Na przykład zamawiając przez internet i odbierając samemu z punktu dostawy lub z księgarni, albo logując się na stronie wydawnictwa i uzyskując bony rabatowe za lojalność lub sympatię.

To nie prawda, że pracującego Polaka o średnich dochodach  ( powiedzmy 2000 zł netto ) nie stać na książkę. to ciekawe... Bo na papierosy i alkohol stać. Jedna książka to 3 paczki papierosów, lub jedna butelka wódki, lub 10 puszek piwa. Ile zdrowiej :)



Nie dajmy sobie wmówić, że jesteśmy społeczeństwem co nie czyta, przestańmy słuchać demagogii, rozejrzyjmy się dookoła. I łapmy za książkę. Dajmy się wbić w tą pozytywną rolę.


















6 komentarzy:

  1. No, wreszcie;)
    Ja dużo czytam, a książki wypożyczam z biblioteki. Kiedy wiem, że idę gdzieś, gdzie spędzę dużo czasu sama, biorę książkę i czytam. Ostatnio w grocie solnej czytałam 45 min, książkę i widziałam, że dużo Pań czyta gazety.
    Kiedy nie mam w domu książki na weekend, jestem chora!

    zagubiona

    OdpowiedzUsuń
  2. No ja właśnie od czwartku leże głównie, więc czytam i czytam i w piątek przeczytałam :(

    OdpowiedzUsuń
  3. Zdrówka życzę:)

    zagubiona

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dziękuję, już duuuużo lepiej :) a było naprawdę kiepsko

      Usuń
  4. Mnie się wydaje, że wszystko zależy od środowiska, w którym się obracamy. I myślę, że dlatego jesteś przekonana, że jednak Polacy czytają. W moim też nie zauważam zbyt wielu nieczytających, ale takich ludzi jest niestety mnóstwo. Są tacy, co są z tego dumni, że nie czytają. W mojej poprzedniej pracy spotykałam takich prymitywnych ludzi, że to się w głowie nie mieści, dumnych z tego, że czytają tylko program telewizyjny.
    A książki są takie drogie, nie dlatego że autor zarabia kokosy (autorzy dostają ok. 10%), ale dystrybucja jest bardzo droga.

    OdpowiedzUsuń
  5. Ależ ja w zasadzie nie pisałam o środowisku w którym się obracam, tylko o przypadkowo spotykanych ludziach w komunikacji podmiejskiej i miejskiej. Niektórzy z nich jadą z malutkich wiosek, jak wsiadają na mojej stacji to już są godzinę w drodze :) Więc to są ludzie, którym dojazd do Warszawy zajmuje półtorej godziny, a jeszcze dalej jadą. Od mojej stacji to już większość ludzie z małych miasteczek, a w Warszawie to róznie, wiadomo. I to właśnie Ci wszyscy ludzie z wiosek z miasteczek czytają.
    W otoczeniu najbliższych moich znajomych czytają wszyscy, w rodzinie większość. Natomiast pracuję w dużym zakładzie pracy, zatrudnia on obecnie koło 800 osób i tym ze stołecznego i tych z wiosek spod Piaseczna i spod Grójca. Pokuszę się o stwierdzenie, że min 40 % z nich czyta

    OdpowiedzUsuń