środa, 15 kwietnia 2015

Nie oceniaj książki po okładce ?

Zdarzało Wam się oceniać książkę po okładce? Albo po tytule ?
Mnie zdarzało się wielokrotnie. Okładka bywa myląca, ale tytuł, który nie przypadnie mi do gustu, jak dotąd zawsze dobrze mi podpowiadał, aby po książkę nie sięgać.
Okładka pierwszej powieści Jonasa Jonassona " Stulatek, który wyskoczył przez okno i zniknął " nie podoba mi się w żadnym wydaniu.
Kiedy po raz pierwszy usłyszałam tytuł pomyślałam, że jest... beznadziejny. To był znak, aby książkę zostawić tam gdzie leżała. Ale potem usłyszałam wiele pozytywnych recenzji, nawet entuzjastycznych. A kiedy bliska znajoma zaproponowała, że mi ją pożyczy, skapitulowałam.

Powieść, zgodnie z tytułem, rozpoczyna ucieczka Allana Karlssona z domu opieki w dniu jego setnych urodzin. Zapowiada się zabawna historia. Pierwszy dysonans pojawia się kiedy miły starszy pan kradnie na dworcu autobusowym walizkę. Sam nie wie dlaczego tak postąpił, ale nie ma żadnych wyrzutów sumienia. Kradzież walizki zapoczątkowuje serię niedomówień, wypadków, przestępstw i morderstw.
Książka Jonassona opowiada też historię życia stulatka. Historia tą można by obdzielić kilka osób.
Allan Karlsson kieruje się zasadą, że co ma być to będzie. Kiedy może pomóc robi to, kiedy w wyniku podejmowanych przez niego decyzji ktoś cierpi czy ginie, Allan niespecjalnie się tym przejmuje. Życie trwa dalej. Nie zajmuje go też polityka, więc pomaga kolejno prezydentom, przywódcom i politykom krajów o ustroju demokratycznym i totalitarnym niemal na całym świecie.Cudem ratuje się z kolejnych opresji.
Im dłużej czytałam książkę, tym bardziej go nie lubiłam. Miałam wrażenie, że rzadko przejawiał ludzkie odruchy i był nieraz kompletnie bezrefleksyjny, dla niego liczył się cel.
Był geniuszem w jednej dziedzinie. Pasjonowała go pirotechnika na małą i wielką skalę. Podjął się misji, której wykonania odmówił Albert Einstein.

Rzadko się zdarza taka kumulacja w postaci kiepskich okładek i jeszcze gorszego tytułu. Powinnam zaufać swojemu przeczuciu i zostawić książkę na stoliku znajomej. Jest to jedna z tych powieści, które można przeczytać kiedy absolutnie nie ma się czego innego do zrobienia lub kiedy nie mamy w domu nic innego do przeczytania, a biblioteki i księgarnie są zamknięte.Ale jak jej nie przeczytacie nie poniesiecie żadnej straty, a może nawet zrobicie w tym czasie wiele ciekawszych rzeczy.
Uważam że absurd i groteska mają swoje granice. Jak dla mnie zostały one przekroczone.
Jedyna zaletą tej książki są krótkie refleksje autora na temat wydarzeń historycznych, w które uwikłany jest bohater. Taka błyskawiczna lekcja historii i mikro pigułce.

Recenzja napisana w związku z wyzwaniem :
http://rudymspojrzeniemnaswiat.blogspot.com/2014/11/czytamy-literature-skandynawska-i.html

2 komentarze:

  1. Literatura to kwestia gustu. :) Mnie tytuł zaintrygował. A humor, bardzo specyficzny, przypadł do gustu. Jednak ja najpierw (zupełnie przypadkowo) obejrzałam film, potem czytałam. I film podobał mi się bardziej, bo reżyser skondensował absurd i groteskę, moim zdaniem zrobił to mistrzowsko. Polecam. Może film przypadnie Ci do gustu.

    OdpowiedzUsuń
  2. oczywiście, ze nasze zamiłowanie do sztuki to kwestia gustu. Mnie właśnie przejadła się ilość absurdu i groteski, a już końcówka kiedy ponad 100 letni mężczyzna przeżywa swój pierwszy raz dobiła mnie :) Czytałam Twoją recenzję i pamiętam, że film podobał Ci się :) może obejrzę któregoś dnia

    OdpowiedzUsuń