wtorek, 14 kwietnia 2015

Zapraszam do Marstal

Kolejna recenzja związana z akcją : http://rudymspojrzeniemnaswiat.blogspot.com/2014/11/czytamy-literature-skandynawska-i.html
Nadal szukam smaczków, które pokazują piękno skandynawskiej literatury. Dlatego na razie z premedytacją pozostawiam na bibliotecznych półkach kryminały. Tym razem wybór był prosty. Sięgnęłam po... najgrubszą książkę na półce " literatura szwedzka ". Zaintrygował mnie też tytuł " My, topielcy " oraz opis, który zapowiadał powieść marynistyczną. Morze jest moją wielką miłością, więc tym bardziej nie zastanawiałam się długo nad wyborem.

Więc teraz zapraszam Was do Marstal i do wehikułu czasu, który cofnie nas niemal dwa wieki wstecz.
Marstal w połowie dziewiętnastego wieku to liczący się port w Danii a jednocześnie niewielkie miasto. W miasteczkach, które znacie większość ulic prowadzi do centralnego punktu, w Marstal... wszystkie drogi prowadzą nad morze. W porcie żaglowce załadowane towarami z całego świata, kutry rybackie ale też niewielkie łódki, na których młodzi chłopcy uczą się łowić krewetki.
Kiedy udacie się w głąb miasteczka zobaczycie schludne domy i ulice, kościół, hotel i kawiarnię, sklepy, zapewne ktoś Wam pokaże budynek szkoły, w którym niepodzielnie króluje sadystyczny belfer Isager. Po latach niektórzy jego uczniowie powiedzą, że jego metody były brutalne ale paradoksalnie zahartowały ich do ciężkiej pracy na morzu.
" Na okrętach też biją. To się nigdy nie kończy. Trwa cały czas. Równie dobrze możesz już teraz się nauczyć, jak się z tym wszystkim pogodzić. "
    Myślę, że kiedy będziecie spacerowali po Marstal zwrócicie uwagę, że układ ulic nie jest jedyną rzeczą, która wyróżnia to miasto. Na początku pewnie będziecie czuli to " coś " , dopiero po jakimś czasie zorientujecie się, że Marstal to miejsce kobiet, dzieci i starców. Młodzi chłopcy, mężczyźni są na morzu. To kobiety podczas ich nieobecności sprawiają, że życie w mieście i w domach toczy się spokojnym rytmem, kiedy któryś z mężów, synów, ojców nie wraca do domu, one przejmują ich obowiązki. Mimo, że nauczyły się przełykać łzy ciągle tkwią w cieniu swoich mężczyzn bohaterów.
" Były przy nas całe nasze życie, ale nigdy wcześniej tego nie zauważaliśmy. Pochylały się nad baliami z praniem albo nad garnkami, z twarzami czerwonymi i zapuchniętymi od gorąca i wilgoci. Trzymały się razem gdy nasi ojcowie byli na morzu. Co wieczór osuwały się na ławę z igłą do cerowania w ręku. Dostrzegaliśmy coś, ale nie matki. Widzieliśmy ich wytrzymałość. Widzieliśmy ich zmęczenie. Nigdy o nic nie prosiliśmy. Nie chcieliśmy sprawiać kłopotu.
W taki właśnie sposób okazywaliśmy im miłość: milczeniem. "
Większość czternastoletnich chłopców, tuż po konfirmacji zaciąga się na statki. Przejdą długa drogę od bycia okrętowym chłopcem do bicia do dnia kiedy zostaną zamustrowani jako marynarze. Przez dotychczasowe czternaście lat swojego życia ze swoimi ojcami spędzili około półtora roku, bo tata marynarz wracał do domu co drugi rok, na dwa miesiące...
Chcecie zobaczyć jak toczy się życie w Marstal ? jak się zmieniało? Jak zostało drugim portem w Danii? Zajrzyjcie do powieści Carstena Jensena " My, topielcy ".
Muszę Was jednak uprzedzić, że tak naprawdę to nie jest książka o Marstal.
To książka o ciężkiej pracy marynarza, któremu pękają wrzody pod szorstkim swetrem, książka o marynarzu, który utknął na statku wśród lodowej kry, który przywiązuje się do steru aby w czasie sztormu nie wypaść za burtę.
To książka o lekcjach, jakie pobierają chłopcy od najmłodszych lat, jak uczą się być okrutni, jak rozumieją sprawiedliwość i dlaczego nie mają wyrzutów sumienia
To książka o wojnie. Takiej prawdziwej, nie tej pokolorowanej, którą znacie tej z ekranu telewizora. To historia o walce do ostatniej chwili, wśród ekstrementów i fragmentów ciał kolegów. Opowieść o tym, jak za sprawą polityki marynarz pod swoją banderą staje się wrogiem dotychczasowego sojusznika. To opowieść o tym jak wojna zmienia ludzi. Jak każe podejmować decyzje, których w innych warunkach nigdy by nie podjeli. To opowieść o tym jak przeżyć wojnę i nie zwariować. Dowiecie się też co znaczą czerwone światełka na morzu tuż po ataku wroga i dlaczego śnią się do końca życia marynarzom...
Poznacie też między innymi wspomnianego już Isagera, dręczyciela kilku pokoleń Marstalczyków, a także Lauridsa, który był w niebie i wrócił z niego dzięki swoim butom, jego syna Alberta, który szukał siebie samego po morzach i oceanach, Knuda Erika, wychowanka Alberta, marynarza, który zawsze chciał spokojnie patrzeć samemu sobie w oczy. Poznacie Hermana co zawsze lądował na cztery łapy, mimo swoich licznych zbrodni. Poznacie też silne i słabe kobiety, te które spokojnie poddały się losowi i te, które za wszelką cenę chciały go zmienić, a  nawet pragnęły odmienić losy całego miasta.

Zapraszam Was do Marstal i na morze. Przed Wami osiemset pasjonujących stron prawdziwego życia, okazji do śmiechu będzie niewiele, chusteczki pewnie będą potrzebne, mnie były... Mimo wszystko warto.
Jest to jedna z najlepszych powieści jakie czytałam, jedna z niewielu powieści marynistycznych, które pokazują prawdziwe oblicze losu marynarza i potęgę morza.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz