wtorek, 3 listopada 2015

Wszystko jest, ale jakby nie było

W tym roku kwaterę na wakacje znalazłam dosłownie w ostatniej chwili. Spośród tych co mi się podobały odrzuciłam te przekraczające nasz budżet. A kiedy znalazłam już tą idealną, okazało się, że albo będziemy tłoczyć się w cztery osoby w dwójce, albo wynajmiemy dwie dwójki, co oznacza, że ktoś z nas będzie spędzał noce samotnie. Żal mi było bardzo, bo właścicielka niesamowita. Ciepła osoba, starająca się zapewnić klientowi maksimum wygód i jak najbardziej ułatwić mu życie. Do dyspozycji była pralka, deska do prasowania, żelazko, aneks kuchenny. Dla rodzin z małymi dziećmi łóżeczko turystyczne. Pani była skłonna popytać wśród znajomych o wózek, żebyśmy nie musieli swojego wozić. W standardzie miała nawet ręczniki dla klientów, bo sporo ważą i zajmują dużo miejsca w bagażu, jak nam wytłumaczyła. Ja bym nie skorzystała, bo ręcznik to jednak rzecz intymna, ale doceniam jej dobre chęci. Cena i zdjęcia obiektu były jeszcze bardziej zachęcające, ale nie chcieliśmy wakacji spędzać w osobnych pokojach. A wakacje sapo to aby pobyć razem. Zapisałam jednak sobie adres internetowy w zakładkach na następne wakacje, a my suma summarum wylądowaliśmy w domku w którym wszystko było, tylko co z tego...

Galeria pokoi do wynajęcia na ulicy Portowców w Gdańsku Brzeźnie nie przedstawiała się imponująco, ale nie była też odpychająca, cena zachęcająca. Atut - bardzo blisko morza, kilka minut na piechotę. Myślę, że jak ktoś uparłby się i zabrał ze sobą pokaźny plażowy bagaż doczłapałby się z tym wszystkim w kwadrans.
A co do samej kwatery...
Każdy kolejny krok weryfikował internetowe ogłoszenie. A z niego, oraz z przeprowadzonej rozmowy telefonicznej wynikało że:
1. Osobne wejście z podwórka, ławeczka i stolik przed domkiem tylko do naszego użytku, na tyłach domu ogródek wyposażony w meble ogrodowe i grill.
Stan po weryfikacji - owszem osobne wejście jest, zamiast podwórka betonowy podjazd dwa na dwa, stolik i ławeczka są -  brudne niemiłosiernie ustawione na tym skrawku betonu. Ten fragment budynku znajduje się na wprost bramy i mam wrażenie, że tymczasowo nasz pokój był kiedyś garażem.
Ogród z tyłu - jest, a w zasadzie to niekoszony trawnik za domem. Stoi tam kilka plastikowych krzeseł i stół równie czyste, jak nasza ławka przed wejściem do pokoju.
Grill - jest, a nawet kilka, małe, niestabilne, niekompletne od dawna nie czyszczone.
Dróżka do tego " ogrodu " prowadzi wzdłuż domu, jest wąska, wyskubana, a idąc nią można obejrzeć różne rzeczy których właściciele pozbyli się z domu, na przykład bardziej zepsuty grill, stare duże akwarium, fragmenty tafli szkła. Zresztą drobinki szkła leżą na całej ścieżce, podejrzewam, że w trawie w " ogrodzie " też się kryją różne niespodzianki.
Nie miałam zatem możliwości wypuszczenia rocznego dziecka ani przed ani za domkiem. Nie było możliwości rozłożenia leżaka ( sorry, jakiego leżaka ) czy koca w tak zwanym ogródku.
To, że nie ma piaskownicy ( mogły by sikać do niej koty, a idea pokrywy była pani jakby obca ) i zabawek ogrodowych ustaliłam jeszcze przed przyjazdem, telefonicznie.
2. W rozmowie telefonicznej właścicielka zapewniła mnie że pralka jest, że można z niej skorzystać, może nie w opcji codziennego prania, ale w razie potrzeby raz czy dwa nie ma problemu. Są żelazka i suszarki do wieszania prania.
Stan po weryfikacji - pralka jest, ale jak się okazało, najprawdopodobniej przecieka, na pewno przy programach dłuższych niż 15 minut. Szufladki do wsypywania proszku brudne i oblepione szaro - zieloną mazią, podobnie jak okolice bębna. Pralka chyba nie była myta od nowości.
Deska do prasowania jest - chybotliwa, żelazka prasują, za to kontakt wisi niemalże na kablach, na zewnątrz i czasem iskrzy.
Suszarki do wieszania prania - są, nawet kilka, tylko jedna jest w miarę stabilna i kompletna i nadaje się do powieszenia na niej czegokolwiek, a lokatorów na bieżąco około dwudziestu.
Aneks kuchenny - wszystko ok, może brak tylko ostrych noży do pieczywa. To znaczy noże są, tylko tępe i zluzowane w oprawkach.
Łazienki - ok, wyjątek stanowił brodzik w łazience na parterze, zawsze był zapchany, właścicielka przepłukiwała go wrzątkiem z sodą, co jakoś nie chciało pomóc. Przed brodzikiem leżał zawsze mokry dywanik. Pani prała je co dzień i kładła suche, ale wystarczyło aby kilku gości wzięło prysznic, aby było kompletnie przemoczone. Bardziej by się sprawdziła mata szybkoschnąca.
Ale za to gorąca woda o każdej porze dnia i nocy.
3. Sprzęt turystyczny. Łóżeczko turystyczne dla dziecka - jest, ale nie da się go rozłożyć.
Brak leżaków, są trzy krzesełka turystyczne z oparciem i jeden parasol ogrodowy. Znalazłam w schowku chyba nowy parawan i przyznam się, że zakamuflowałam w tymczasowo naszym pokoju.

Zaniepokoiła mnie jeszcze jedna rzecz. Przez większość naszego pobytu ( 11 dni ) furtka na posesję była " zamykana " na drut w plastikowej osłonce, nakładany na wystający fragment furtki i ogrodzenia. Główne wejście do domu nie jest zamykane nawet na noc, więc teoretycznie po domu może kręcić się każdy. W czasie awarii zamka furtki, w nocy,  na teren posesji wchodziły osoby zbierające surowce wtórne i grzebały w śmietnikach.
Właśnie i jeszcze śmietniki, Opróżniane za rzadko, jak na tylu wczasowiczów, już po dwóch dniach były pełne, po trzech wysypywało się z nich....

Ogólne wrażenia?
Moja teoria spiskowa jest taka, że właściciele stali się posiadaczami części domu i postanowili go wynajmować turystom inwestując jak najmniej i chcąc na nim jak najszybciej zarabiać.
Pokoje zostały odświeżone chyba tylko przed pierwszym sezonem. Pomalowano je, dokonano niezbędnych drobnych napraw, na podłodze położono panele. W domu widać, że mieszkała w nim " złota rączka " i bardzo amatorskimi metodami dokonała różnych przeróbek.
Meble chyba zebrane po znajomych, już komuś nie potrzebne. Właściciele starali się je jakoś dobrać stylistycznie, no ale ciężko zrobić jeden komplet z kilkudziesięciu różnych mebli.
W oknach coś, co miało udawać zasłonki, czyli podwójnie złożone metry cienkiego materiału, nieco wystrzępionego.
Dużym minusem był brak stołów w pokojach, który miały zrekompensować różnego formatu biurka. Jakoś ciężko usiąść przy nich w trzy lub cztery osoby do posiłku, we dwie ujdzie.

Pierwszy raz byłam w miejscu gdzie wszystko było, tylko z większości rzeczy nie dało się korzystać.
Jeżeli miałabym polecić to miejsce to powody są cztery
- bardzo blisko morza
- przystępna cena
- bardzo sympatyczni właściciele
- w domku jest czysto

Idealna miejsce na weekendowy wypad nad morze, kiedy estetyka otoczenia nie ma dla nas dużego znaczenia.

Miejsce nie nadaje się dla rodzin z małymi dziećmi, no może na jedną noc

( link do oferty https://e-turysta.net/tanie-noclegi-gdansk-145881.html?idw=10113461-ov2 )

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz