Jesień przychodzi w dniu urodzin mojej babci.
Jesień przychodzi dzień przed moimi urodzinami.
Jesień jest zachwycająca.
Muska moje ciało odrobiną słońca, bawi się kolorami. Drzewa przywdziewają nowe szatki w moich ulubionych kolorach. Tu troszkę żółci, tam cień czerwieni, gdzie indziej pyszni się pomarańcz.
Zbieram kasztany. Uwielbiam ich barwę, dotyk niemal jedwabnej skórki. Trzymam je w dłoniach jak talizman.
Brodzę w liściach, które szeleszcząco przesypują mi się nad butami.
Delikatne krople deszczu pieszczą moje poliki i usta.
Jesień przyszła, omamiła mnie kolorami, nasypała do kieszeni kasztanów, kazała podziwiać ich gładkość. Zapraszała do spacerów trawnikami szeleszczącymi liśćmi. Dotykała mojej twarzy słonecznymi palcami i zraszała ją kroplami.
Jesień hochsztaplerka...
Któregoś dnia zakryła słońce szarymi, gęstymi chmurami, pozmywała barwy z drzew, szeleszczące liście przemieniła w buroszare szczątki. Już nie muska kropelkami tylko siecze deszczem prosto w oczy, wciska zimny wiatr pod każdy skrawek ubrania i otula nim moje ciało. Nawet kasztany pleśnieją w wazonie.
wpis do jesiennego wyzwania blogowego
:))) Zapraszam do zabawy: http://rudymspojrzeniemnaswiat.blogspot.com/2015/11/zalotny-tag-ksiazkowy-courtship-book-tag.html
OdpowiedzUsuńdziękuję, zerknę o ile nie jest za póżno
OdpowiedzUsuń