Już w szkole podstawowej uczą, żeby nie pisać wszystkiego co się wie, tylko to co jest ważne dla danego zagadnienia.
Najznamienitsi pisarze podpowiadają: jeżeli piszesz książkę, nie traktuj jej jakby była pierwsza i ostatnia, nie umieszczaj w niej wszystkich pomysłów jakie przyjdą Ci do głowy.
Leif Gw Persson chyba wszystkie te rady puścił mimo uszu...
Przeczytałam, że zajmował się badaniami nad przestępczością w
Szwecji, a szczególnie nad metodologią i statystykami wykrywalności
przestępstw. Jeżeli ktoś jest zainteresowany tym tematem to myślę, że powieść
" Między tęsknotą lata a chłodem zimy " jest stworzona specjalnie dla niego. Długachne opisy, relacje ze spotkań służbowych w policji, w służbach bezpieczeństwa jak i na szczeblu rządowym. Ciągłe rozważania " czy on wie, że ja wiem, że on wie " oraz próby odgadnięcia co sobie pomyślał kiedy zrobił taką minę i co chciałby usłyszeć.
Ja się zmęczyłam.
Wypożyczam kryminał, aby poczuć dreszczyk emocji, adrenaliny. Oczekuję wartkiej akcji i klimatu, które sprawią, że nie będę chciała odłożyć książki na półkę, że będę czekać na ciąg dalszy kiedy już przeczytam ostatnią stronę.Owszem, chętnie dowiem się czegoś na temat metod pracy policji, historii i najnowszych osiągnięć z dziedziny kryminalistyki. Jednak chciałabym, aby wiedza ta była strawna dla laika i odpowiednio skompensowana. Natomiast kilkustronicowe relacje ze spotkań funkcjonariusza służb bezpieczeństwa z premierem i jego świtą to stanowczo nie dla mnie. Odnotowane każde skinienie głowy, każdy grymas, zmrużenie oczu. Bohaterowie na bieżąco próbują interpretować te znaki, to z kolei prowadzi do kolejnych rozważań co by było gdyby...
Do tego dokładny rys każdej postaci z książki, nawet jeśli jest ona tylko epizodyczna.
Fabuła robi się coraz bardziej zagmatwana a jednocześnie ciągnie się jak ser na pizzy... Zero życia, ekspresji. Mam wrażenie, że wszyscy się po prostu snują,a szwedzcy policjanci i pracownicy rozmaitych organizacji odpowiadających za bezpieczeństwo w kraju to banda nieudaczników i życiowych rozbitków.
" Między tęsknotą lata a chłodem zimy " w wydaniu, które wpadło w moje ręce liczy sobie 637 stron, gęsto zapisanych. Nie dobrnęłam do końca, więc jeśli ktoś mi powie kto zabił Johna Krasnerra, będę wdzięczna :) Kolejne dwie części trylogii, którą autor zapoczątkował zimowo letnim tytułem, trafią z powrotem na półkę w bibliotece, nietknięte.
Tak sobie myślę, czy Persson nie zrobił interesu życia i czy nie płacą mu od słowa....
Jak dla mnie grafomaństwo, a zapowiadało się naprawdę nieźle.
recenzja powstała na skutek irytacji i na potrzeby wyzwania, w którym biorę udział
Czytamy literaturę skandynawską
Nie zgadzam się, że jest to grafomaństwo. Owszem, powieść jest długa i momentami nużąca, bardzo szczegółowa. Dla osób, które mają jakieś pojęcie o pracy policji musi być genialną lekturą. Sama konstrukcja (po przeczytaniu wszystkich części) ma sens i zdecydowanie uzasadnia wiele opisów, które później stają się istotne. A Persson pisze naprawdę świetnie, chociaż może trylogia policyjna nie jest dla każdego dostępną lektura.
OdpowiedzUsuńgrafomaństwo, może trochę za mocno powiedziane, ale nie znalazłam innego słowa, masz rację, że dla osób zainteresowanych tematem to musi być niezła gratka zajrzeć za kulisy. I tak napisałam w recenzji. Persson ma swój styl i to mu się liczy na plus. Liczne dygresje w powieści o umierającym komisarzu mnie nie zmęczyły, miały jakiś inny charakter, tymi wywodami byłam znużona i na samą myśl o przekopaniu się przez kolejne tysiąc stron takich wywodów, cierpnie mi skóra
OdpowiedzUsuń