Zawsze obiecuję sobie, że będę pisać na bieżąco. Po kilku godzinach, dniach, miesiącach nie sposób napisać o emocjach, które towarzyszyły chwili, którą chciałam zatrzymać na dłużej.
Ale jakoś wszystko to się rozmywa, rozpływa. Nie noszę przy sobie notatnika. Czasem nie miałabym nawet możliwości, aby go użyć.
Dobrym wyjściem byłby dyktafon, albo telefon z taką funkcją, ale jakoś mi niezręcznie chodzić po ulicy i nagrywać własne myśli.
Czasem mam w głowie gotowy tekst... kilka godzin później słowa już nie chcą się składać, nie czuję tego co chciałam napisać.
Wakacje. W tym roku były bardzo udane. Żałuję, że nie robiłam zapisków na bieżąco. Ciężko odtworzyć mi chronologię wydarzeń. Muszę przejrzeć zdjęcia, których mało w tym roku, bo aparat poległ na.... Grunwaldzie. Padł w chwili przekazywania go z rąk do rąk. Wydał jeszcze kilka ostatnich westchnień w czasie gwałtownych prób reanimacji i zatrzymał się na dobre.
Pomyślałam, że nie najgorzej się stało, że nie mieliśmy aparatu. Mam wrażenie, ze jakoś pełniej obserwowałam to co dookoła. Nie zastanawiałam się czy i gdzie chcę mieć zdjęcie, jak na nim wyjdę. Nie czekałam aż ludzie przejdą żeby coś sfotografować. Syciłam się obrazem, emocjami, które nieraz znikały za obiektywem w walce o lepsze ujęcie. Nie musiałam koncentrować się na skrawku ekranu przekroju kilku cali i oglądać świata przez to małe okienko. Mogłam rozglądać się do woli, nie wypatrując co jest warte zatrzymania w kadrze.
Złapałam się na tym, że robiąc zdjęcia zastanawiam się, czy będzie wśród nich nowe profilowe na FB, coś mam chyba nie tak z głową :(
Jednak troszkę zdjęć przywieźliśmy z tych wakacji, robionych telefonami, ale zawsze jakaś pamiątka :)
Szczególnie, że to był pierwszy nasz wspólny wyjazd z malutką, jej pierwsze chwile na plaży, nad morzem.
Obiecałam sobie, że zabiorę się do segregacji tych fotek, ułożę je chronologicznie i zrobię tu taki reportaż wakacyjny, a jest o czym pisać, co wspominać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz